Witam Was Kochani.
Dzisiejszy wpis dotyczy wody termalnej La Roche Posay.
Był to mój pierwszy zakup tego typu. Chciałam uzupełnić swoją codzienną pielęgnację i toaletę skóry. Wcześniej sądziłam, że kupowanie "wody w atomizerze" to głupota, bo równie dobrze mogę rozpylić sobie mineralną na twarz. Po teście tego produktu wolę mineralną :) Zdecydowałam się na tę konkretną wodę chyba ze względu na to, że darzę markę LRP dużą sympatią. Przyciągnęła mnie też oczywiście cena (ok.20zł/150ml). Niestety, zawiodłam się niesamowicie.
Przede wszystkim ogromnym minusem jest to, że woda nie jest izotoniczna, co jest dość denerwujące na co dzień. Zwłaszcza gdy chcemy orzeźwić się w autobusie, na mieście czy plaży, i za każdym razem trzeba osuszać się chusteczką. Irytujące.
Atomizer jest kiepski. Produkt mocno skrapla się zamiast rozpylać przez co pluje kroplami zamiast mgiełką. Skutkiem czego nie dosięga do całej naszej twarzy i trzeba celować, żeby produkt dotarł tam gdzie chcemy.
Po zabiegu z zastosowaniem kwasu migdałowego szczypała mnie twarz co nie zdarzyło się nigdy w przypadku innych wód (Uriage czy Avene, które testowałam tuż po LRP). Zatem zdecydowanie mogę stwierdzić, iż nie jest delikatna dla skóry podrażnionej i z pewnością nie redukuje zaczerwienień i podrażnień. Nie przyspiesza też gojenia się ran. Kiedy po pogryzieniu przez kota czy zerwaniu skóry z nosa spryskałam te miejsca czułam ogień, niesamowite pieczenie.
Na rynku kosmetycznym są lepsze produkty
tego typu, ten- w przypadku mojej cery, nie spełnia swojego zadania, wręcz przeciwnie. Dawałam tej wodzie wiele szans ale na marne.
Nie
polecam i więcej nie kupię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz